Czyli przepis na anielę w walczakowym ciele.
Weź:
tydzień urlopu/delegacji
dużo pracy twojej
dużo pracy twojej drugiej połowy
Dobrze wymieszaj dużo pracy twojej. Dla równowagi wpleć tylko ćwiczenia fizyczne. Potem jednocześnie dodaj tydzień urlopu i dużo pracy twojej drugiej połowy.
W efekcie otrzymasz: anielę w walczakowym ciele:
Psa, który zafunduje ci dzikie szaleństwo przy powitaniu.
Psa gotowego porzucić zabawę z najlepszym kumplem, bo ty go wołasz.
Psa respektującego „nie”, gdy właśnie „wymienia uprzejmości” z innym psem.
Psa, który grzecznie idzie na „równaj”, gdy ten drugi właśnie wyłamuje do psów szczekających za ogrodzeniem.
Psa, którego celem życia jest praca z tobą. Psa, który przybiega galopem, bo go wołasz mimo, że ten drugi zostaje zajęty psimi sprawami. Psa, który całe swoje serce wkłada w chodzenie przy nodze. Psa, który przynosi ci aport radosnym kłusikiem z ogonem zawadiacko zawiniętym w górze. Psa, dla którego najwyższą nagrodą jest zabawa z tobą.
Tylko pamiętaj, że jadanie ciągle tego samego bardzo szybko się nudzi. A już najgorsze są potrawy mdłe. Ja wolę dania pikantne a la Ciemne Zło.